Dawno, dawno temu w odległej krainie było sobie Królestwo Słońca, w którym władał mądry i sprawiedliwy Król Stanisław. Miał on czterech synów Domosława, Pędziwiatra, Mieszka i Kazimierza. Wszyscy oni byli bliźniętami, więc mieli jednakowe prawa do tronu po śmierci swojego taty. Król Stanisław cieszył się uznaniem swoich poddanych, bo był sprawiedliwy, ciepły, troskliwy i hojny. Domosław i Pędziwiatr nie chcieli władać królestwem, ponieważ woleli hulać i spędzać czas na zabawie. Mieszko wolał czytać księgi i studiować ich zawartość, a Kazimierz całe dnie spędzał na łonie natury, rozmawiał z drzewami, zwierzętami i zbierał rozmaite rośliny, z których tworzył wyśmienite mieszanki i eliksiry. Król Stanisław martwił się, że nikt nie będzie chciał kontynuować jego drogi, a był już sędziwego wieku. Pewnego dnia Król Stanisław obudził się z krzykiem w środku nocy. Przeraził się bardzo tym, co mu się przyśniło, choć maił wrażenie, że to nie był zwykły sen.
Przyśniło mu się, że przybył do Kryształowego Królestwa, w którym na tronie siedziała Królowa Mona zwana przez poddanych Białą Niedźwiedzicą. Słynęła ona ze swoich przepowiedni. Król Stanisław słyszał o nich, że były treściwe i wielu możnych tego świata udawało się do niej po radę. I właśnie nie wiedział jak się znalazł w jej królestwie, ale czekał na audiencję. Kiedy przyszła jego kolej, wszedł do pięknej szmaragdowej komnaty, którą zdobiły rozmaite kryształy. Ich blask sprawiał, że jego serce się radowało, odczuwał spokój i siłę. Królowa Biała Niedźwiedzica przywołała go i spytała co go trapi. On odpowiedział, że żaden z synów nie chce objąć tronu, a przecież trzeba zaopiekować się poddanymi. I co on ma zrobić? Królowa wzięła głęboki oddech i przez chwilę zamarła w bezruchu. Potem powiedziała: Królu Stanisławie otóż masz wśród swoich synów następcę, który będzie jeszcze potężniejszy od Ciebie, waleczniejszy, niż Ty i kochający mocniej swoich poddanych, niż Ty. Jednak, by tak się stało, musisz zorganizować dla swoich synów wyprawę, z której powróci tylko ten, który zasiądzie na tronie po Tobie. Wyprawisz swoich synów na skraj Królestwa Słońca do Czarnej Groty, a ten, kto pokona bestię, powróci żywy do Ciebie. Kiedy wyprawisz synów, zapadniesz w letarg, a obudzisz się, gdy Wybraniec powróci.
Na samo wspomnienie tego dziwnego snu Król Stanisław cały się trząsł. Wyprawa do Czarnej Groty to pewna śmierć. Nikt jeszcze nie pokonał Bestii. Do rana już nie zmrużył oka. Następnej nocy sen się powtórzył i kolejnej także. Ostatniej nocy Królowa Biała Niedźwiedzica powiedziała, że jeśli tego nie zrobi, na jego kraj spranie Czarna Mgła, która pochłonie życie wszystkich jego mieszkańców. Król Stanisław tak się wystraszył, przecież nie mógł ryzykować śmierci swoich ukochanych poddanych. Byli przecież jego Rodziną. Rodziną Słońca. Następnego dnia zawołał do siebie swoich czterech synów i wydał rozkaz, aby każdy z nich udał się w podróż do Czarnej Groty i zabrał wszystko, czego potrzebują, by ujarzmić bestię. Synowie posłusznie wyruszyli w drogę. Kiedy dotarli do Groty, pierwszy poszedł Domosław i poprosił, by zaczekali na niego, aż wróci. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, usłyszeli krzyk Domosława i słowa bestii – następny. Więc w kolejności poszedł Pędziwiatr, ale on także nie wrócił. I Mieszko także. Został tylko Kazimierz. Pomyślał sobie, że przecież on nie da rady, że jest za słaby, lubi naturę i muchy by nie skrzywdził. I on ma pokonać bestię? Bestię, o której krążą legendy od stuleci? No cóż obiecał ojcu, więc zapalił pochodnię i wszedł do Groty.
Znalazł się w wielkiej jaskini, która była przeraźliwie zimna i ciemna, ledwo dostrzegał migocące świece na ścianach. Ostrożnie szedł do przodu i nagle poczuł przeszywający ból w klatce piersiowej. Z lewej strony pojawił się smok ziejący ogniem, który oferował mu światło i ciepło, jeśli tylko napije się czerwonego wina z dzbana, który stoi obok jego nóg. Kazimierz walczył ze sobą, bo ból był zbyt silny, a chłód dosłownie mroził jego ciało. Czuł, że opadają go wszelkie siły życiowe. Czuł bezsilność i bezradność. I w tym stanie usłyszał wewnętrzny głos, który powiedział:
Nie poddawaj się, nie ulegaj pokusom, masz w sobie ogromną moc, użyj jej, ona płynie z Twojego Serca.
Kiedy Kazimierz to usłyszał, poczuł nagle, jakby jakaś siła w niego wstąpiła. Rozbił dzban z winem i siłą woli skupiając się na swoim sercu zaczął rozgrzewać swoje ciało, a ono zaczęło świecić pięknym niebieskim blaskiem. I trwał w tym skupieniu, nie wiedząc ile właściwie czasu minęło. Po chwili wszystko ustąpiło i zobaczył piękną krainę, pełną zieleni, kwiatów i przepięknych roślin, jakich jeszcze nie widział na oczy. Udał się więc dalej w kierunku tych pięknych połaci zieleni. Oglądał je z zachwytem, odczuwał spokój i radość. Wtem poczuł, że coś szarpie go od tyłu i mocno ciągnie w dół. Ostatkiem sił się przytrzymał i zobaczył, że stoi na skraju przepaści. Jedna noga była po jednaj stronie, a druga po drugiej. Stał w bezruchu i nie mógł się ruszyć. Pomyślał, co ja teraz zrobię? Jak mam przejść na drugą stronę? Cały drżał i gorączkowo szukał sposobu. Czas przestał istnieć, on stał i stał. Sam nie wiedział, jak długo już stoi na krawędzi. Wtem usłyszał cichy dźwięk, który dobiegał z dołu. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy i Kazimierz rozpoznał, że jest to syk węża. Z dołu wspinał się ogromny wąż o trzech głowach i wielkich językach. Kazimierz poczuł strach i czuł się sparaliżowany. Wtem wąż przemówił do niego i powiedział: choć ze mną na dół, tam w moim domu będziesz mógł robić co tylko zechcesz, dam Ci tyle złota, będziesz bogaty, będziesz miał pod dostatkiem jedzenia i wszystkiego, czego zapragniesz. Tylko skocz. Kazimierz zaczął gorączkowo myśleć. Przecież zawsze chciał mieć to, czego pragnie, chciał mieć pieniądze, żeby mógł podróżować do najdalszych krain. Wyobrażając sobie, co by zrobił, gdyby był bogaty, poczuł, jak wąż zaczyna oplatać jego nogi z każdej strony. Wiedział, że musi podjąć decyzję, a wybór posiadania wszystkiego był tak kuszący…. I nagle usłyszał wewnętrzny głos, który powiedział:
Nie poddawaj się, nie ulegaj pokusom, masz w sobie ogromną moc, użyj jej, ona płynie z Twojego Serca.
I wtem poczuł, jak wstępuje w niego ogromna siła, dzięki której przeskoczył przepaść i stanął na suchym i miękkim podłożu. Dotknął go i poczuł aksamitną fakturę trawy i mchu. Zanurzył się w niej i poczuł ogromną radość, jak dziecko, które dostało upragnioną zabawkę. Zaczął biec i krzyczeć z radości. Czuł w sobie moc, która wypełniała jego klatkę piersiową, głowę i powoli ogarniała całe ciało. Wtem zobaczył przed sobą ogromne lustro. Podszedł bliżej i zobaczył, że lustro mieni się milionem kryształków. Dotknął go i nagle znalazł się po drugiej stronie lustra. Było tam ciemno i ponuro. Chciał przejść z powrotem, ale nie mógł. Tafla lustra była nieruchoma. Nagle usłyszał, że ktoś go woła i zobaczył… samego siebie. Stał i patrzył z niedowierzaniem. Stał naprzeciwko siebie, tylko ten drugi był natarczywy, agresywny i bardzo władczy. Odezwał się i powiedział: popatrz na siebie, wyglądasz jak siedem nieszczęść, mizerny, słaby, głupi, nie wartościowy, co Ty w ogóle sobą reprezentujesz? Jesteś nikim rozumiesz!!! Jesteś bezwartościowym robalem, który tylko pełza i to jest Twoje całe życie. Udajesz, że coś potrafisz, ale prawda jest taka, że do niczego się nie nadajesz, wszystko spieprzysz, a i tak dalej robisz dobrą minę. Wmawiasz sobie, że jesteś dobry i kochający. Gówno prawda, jesteś zły, okrutny i bezduszny!!!! Rozumiesz?!!! I dlatego ja zamierzam Ciebie teraz unicestwić. To ja będę żył tak jak chcę, a Ty umrzesz, bo nie mogę już dłużej patrzeć na Ciebie. Jakiś Ty żałosny!!! Słysząc te słowa, poczuł okropny ból, który wręcz rozrywał jego serce, palił ciało. Łzy napłynęły Kazimierzowi do oczu. Zaczął się trząść i szlochać. To nie był już płacz, Kazimierz wręcz wył z bólu i rozpaczy. Płakał, Wył, ryczał, czas nie istniał. Trwał w swoim bólu i rozpaczy. Zaczynał wierzyć, że ten drugi ma rację, że po co ma żyć, skoro tak naprawdę we wszystkim siebie hamuje. Wmawia sobie, że coś robi, ale nic mu się nie udaje. Może więc ten drugi ma rację? Może on lepiej wykorzysta to życie? I kiedy już chciał się poddać, usłyszał wewnętrzny głos, który powiedział:
Nie poddawaj się, nie ulegaj pokusom, masz w sobie ogromną moc, użyj jej, ona płynie z Twojego Serca. Moc Twojego Serca to potężny generator Światła, użyj go i zobacz Prawdę.
Kazimierz skupił swoją całą uwagę na głosie i swoim sercu i zaczął odczuwać mrowienie, które z każdym głębokim oddechem stawało się silniejsze. Obejmowało jego ciało, umysł i duszę. Poczuł, jak siła jego Serca emituje potężną falę Światła, która rozbija i rozpuszcza fałszywego Kazimierza. Już wiedział, że Jest Potężny, Wspaniały i Mądry. W wirze Światła zobaczył siebie jako małego chłopca, jak rozmawia ze zwierzętami, a jego tata jest z niego taki dumny. Czuje się kochany i wspierany. Tata zachęca go, by nigdy się nie poddawał i zawsze był sobą. I Kazimierz właśnie to teraz poczuł. Czuł Ogromną Moc płynącą z Serca, która rozpuszczała cały ból, brak wiary w siebie i smutek. Czuł, jak uzdrawiają się jego rany. To było cudowne uczucie, poczuć wreszcie Swoją Moc!!! Czuł się wspaniale, pełen Radości i Mocy. Zamknął oczy, by rozkoszować się tym odczuciem.
Kiedy je otworzył, zobaczył, że znajduje się w cudownej Kryształowej Komnacie, w której mieniły się cudowne Krzyształy, a ona sama była szmaragdowo zielona. Na podważeniu zobaczył piękną Istotę, która szła powoli w jego kierunku. Emanowała Spokojem i Siłą. Zobaczył przepiękną kobietę, która ujęła jego rękę i powiedziała:
Gratuluję Dzielny Kazimierzu! Właśnie przeszedłeś próbę. Jesteś niesamowity, taki Silny, Mądry i Wspaniały. Masz piękne serce, którego Moc czyni Cuda.
Kazimierz rozejrzał się dookoła i zobaczył wiwatujący tłum na jego cześć. Zobaczył ojca Stanisława i swoich trzech braci. Całych i zdrowych! Żyli i cieszyli się razem z nim. Był tak oszołomiony, że nie wiedział, co zrobić, co powiedzieć. Jakby czytając w jego myślach kobieta powiedziała:
Jako Królowa Mona cieszę się, że Ci się udało. Wielu przed Tobą próbowało pokonać swoje wewnętrzne demony. Nikt jeszcze nie przeszedł Czarnej Groty, a Tobie się udało!!! Uratowałeś nas i swoje królestwo. Wiwat Dzielny i Szlachetny Kazimierz! Wiwat!!!!
Królowa Mona-Biała Niedźwiedzica wydała wspaniałą ucztę na jego cześć. I wszyscy doskonale się bawili.
Kazimierz cieszył się, że zrozumiał, czego pragnie. Wiedział, że Ufając Sile Serca, uczyni niemożliwe Możliwym.
I w tej samej chwili Stał się Magiem.
I wszystko było takie, jakie chciał, żeby było.
Żył pełnią życia z Radością, a jego Królestwo Słońca lśniło i miodem i mlekiem płynęło.
KONIEC
~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~